Nasze podsumowanie sezonu pięknie opisał dziennikarz Głosu Wielkopolskiego. Pozwalamy sobie wkleić jego artykuł tutaj.
W niedzielę, 10 października Kamila Wójcikiewicz z grupy Agrochest Team została mistrzynią świata UCI Gran Fondo w kolarstwie szosowym amatorów na trasie w okolicach Sarajewa. 30-latka z Poznania mówiła wówczas, że powiesi sobie tęczową koszulkę w pokoju i będzie na nią w nieskończoność patrzeć… Na razie jednak przyjechała z nią na podsumowanie sezonu i uświetniła jubileusz 10-lecia klubu z Kostrzyna.
– Spotkaliśmy się w firmie przed wyjazdem Kamili i Michała Czapli do Sarajewa. Oczywiście była mowa o bojowych nastrojach i czołowych lokatach, ale też świadomość, z jakimi rywalami trzeba się zmierzyć na MŚ – mówił Tomasz Rybarczyk.
Szef Agrochestu wierzył w sukces swoich zawodników, ale to nie znaczy, że nie był zaskoczony dobrymi informacjami ze stolicy Bośni i Hercegowiny.
– Można powiedzieć, że Kamila sprawiła nam wszystkim piękny prezent na 10-lecie istnienia grupy kolarskiej. Była wiara w jej umiejętności, ale było też ogromne zaskoczenie jej triumfem, odniesionym w ekstremalnych warunkach pogodowych. Nasza zawodniczka pokazała ogromny hart ducha, a przecież warto pamiętać, że jeszcze w czasach studenckich jeździła na rowerze praktycznie rekreacyjnie – dodał prezes klubu znanego z koszulek z charakterystyczną koniczynką.
Zapytaliśmy go również o to jak można scharakteryzować kolarkę pochodzącą z 6-tysięcznej Korczyny koło Krosna, czyli z regionu podgórskiego.
– Kamila to taki typ zawodniczki, która nie lubi szumu wokół siebie. Nie fetuje nadmiernie sukcesów, tylko robi swoje. Jest bardzo solidną i pracowitą kolarką. Nie wiem jak wyglądało jej dzieciństwo, ale na pewno ma w sobie geny prawdziwej góralki, co potwierdziła zresztą nie tylko na MŚ, ale również we wszystkich wyścigach z dużymi przewyższeniami, rozgrywanymi w tym roku w Polsce. Myślę, że mistrzyni świata dobrze się czuje w naszym zespole, do którego zresztą trafiła bardziej z własnej woli niż poprzez namawianie – dodał Rybarczyk.
W hotelu Ulubiony w Kostrzynie najlepszej zawodniczce globu towarzyszył jej trener, Robert Płotkowiak, mistrz świata kolarskich mastersów z 2003 r.
– Podobnie jak Kamila jest on skromną osobą i nie opowiadał, że sukces podopiecznej to jego zasługa, ale my dobrze wiemy, że bez jego rad i opieki na trasie w Sarajewie pewnie tego złota by nie było – przyznał Jonasz Biesiada, kierownik grupy kolarskiej z Kostrzyna.
To on przekazał nam też, że w tym roku Agrochest reprezentowało 12 zawodników i prawdopodobnie w kolejnym sezonie to się nie zmieni.
– Jak powiedział szef drużyny u nas nie ma typowych transferów, są tylko naturalne wzmocnienia. Jak pojawi się ciekawy kandydat lub kandydatka, to być może będą zmiany personalne. Na razie jednak obecne zestawienie jest optymalne – dodał Biesiada.
Trudno mu się dziwić, skoro Agrochest w tym sezonie po raz drugi obronił tytuł najlepszej drużyny na Tour de Pologne Amatorów w Arłamowie.
– W przyszłym roku chcemy wygrać po raz czwarty. Jak to robimy, że nie schodzimy z najwyższego stopnia podium? Myślę, że to efekt pracy zespołowej i umiejętności dostosowania się do warunków na wyścigu. Chłopcy czasem mówią, że jedziemy jak zespół podczas drużynowej jazdy na czas. Coś w tym jest, bo rzeczywiście wynik indywidualny akurat w tym wyścigu schodzi na drugi plan – przekonywał Rybarczyk.
Można jedynie żałować, że zawodników Agrochestu coraz rzadziej widzimy w Wielkopolsce. – W MTB z powodzeniem startuje Przemysław Mikołajczyk. Pozostali wolą szosę. Problem jednak w tym, że poza Kolarskimi Czwartkami na Torze Poznań nasz region jest szosową pustynią – zakończył Rybarczyk.
Źródło: LINK